Aktualności

Zgłaszając usterki, groził zabiciem i zmuszał do określonego i zachowania

Policjanci z mokotowskiego wydziału zajmującego się ściganiem przestępstw przeciwko życiu i zdrowiu zatrzymali 55-latka podejrzanego o stosowanie gróźb pozbawienia życia oraz zmuszania do określonego zachowania. Mężczyzna nie był zadowolony z montażu rynien na dachu swojego domu. Ustawił więc spotkanie z byłym wykonawcą, podając się za fikcyjnego zleceniodawcę innej usługi i w trakcie spotkania groził pokrzywdzonemu, że zabije jego oraz żonę. Ponadto zmuszał go do podpisania umów zobowiązujących do naprawy. Za oba przestępstwa mężczyźnie grozi kara do 3 lat więzienia.

Jak ustalili policjanci, na zlecenie 55-latka firma pokrzywdzonego montowała rynny na dachu jego domu, na warszawskim Wilanowie. Zleceniobiorca proponował droższe i lepsze rozwiązania jako bardziej odpowiednie na tego typu budynku oraz instalacji odprowadzającej wodę. Zlecający natomiast upierał się przy tańszej usłudze. Ponadto, właściciel domu, zachowujący się od początku arogancko, zapłacił za usługę kilkaset złotych mniej, niż to było ustalane przed rozpoczęciem prac, kwitując zakończenie negocjacji cenowej słowem „wynocha”.

Po pierwszych deszczach okazało się, że rację miał wykonawca, ponieważ bez proponowanego przez niego rozwiązania rynny na budynku nie spełniały swojej funkcji i gdzieniegdzie przepuszczały wodę.Poirytowany tą sytuacją 55-latek zgłosił usterkę wykonawcy, który wyjaśnił, że jest to efekt wyboru przez niego niewłaściwych mocowań. Powiedział, że może to zrobić pod warunkiem uregulowania należności w całości oraz dopłacenia za zastosowanie technologii, którą proponował od początku. Na takie rozwiązanie właściciel domu się nie zgodził.

Postanowił załatwić sprawę w sposób nieco zbójecki. Polecił swojej żonie zaaranżowanie fikcyjnego zlecenia pod innym adresem. Kobieta zadzwoniła do właściciela tej samej firmy i umówiła spotkanie, podczas którego miał on dokonać wyceny prac na innym budynku. Zwabiony w ten sposób zleceniobiorca, przyjechał na miejsce, a dokładnie w okolice ulicy Bartyckiej na warszawskim Mokotowie. Wówczas z samochodu wysiadł 55-latek w towarzystwie rosłego mężczyzny i od razu przeszedł do agresywnych negocjacji. Podejrzany kazał usunąć usterkę pokrzywdzonemu w terminie 7 dni, bo jeśli tego nie zrobi, to on zabije jego oraz jego żonę.

Z okoliczności wynikało, że nie są to żarty. Pokrzywdzony przestraszył się, że obietnice mogą zostać spełnione. Ponadto, pod groźbą pozbawienia życia mężczyzna kazał pokrzywdzonemu podpisywać dokumenty, z których miało wynikać, że ma on nieodpłatnie wykonać usługę. Chcąc dopełnić formalności, polecił okazać sobie dokumenty. Kiedy pokrzywdzony nie chciał tego zrobić, ten siłą przeszukał mu samochód w ich poszukiwaniu, lecz ich nie znalazł. W rezultacie umowa nie została zawarta. Tego samego dnia wieczorem, tym razem bez gróźb, żądania zostały ponowione poprzez wiadomość SMS, którego autorką była żona podejrzanego.

Zaszokowany całym zdarzeniem pokrzywdzony, powiadomił o wszystkim mokotowskich policjantów. Ci zebrali dowody wskazujące na to, że 55-latek jednak dopuścił się przestępstwa i dokonali jego zatrzymania. Autor gróźb karalnych oraz zmuszania do określonego zachowania usłyszał zarzuty, za które teraz sąd może go skazać nawet na 3 lata więzienia.

podkom. Robert Koniuszy/G.P

Powrót na górę strony