Aktualności

Informacja

Strona znajduje się w archiwum.

Fałszywy policjant najpierw przeszukał, a potem okradł

Data publikacji 15.02.2009

Najpierw "zapolował" na ofiarę w autobusie, a potem wmówił jej, że jest policjantem. Szarpiąc przyparł swojego rówieśnika do muru, przeszukał kieszenie i ukradł mu telefon czując się bezkarnym. Tomasz S. uciekł, ale całe zajście obserwował pracownik monitoringu. Po kilku dniach czujność i doświadczenie tego samego operatora miejskich kamer, „wytropiły” 29-latka. Dzięki niemu i natychmiastowej reakcji funkcjonariuszy straży miejskiej i Policji mieszkaniec Sosnowca stanie przed wymiarem sprawiedliwości. Może mu grozić kara nawet do 12 lat więzienia.

Dobiegała 18:00 kiedy pokrzywdzony wsiadł do miejskiego autobusu. Niestety za nim wsiadł także oszust- przestępca. Najprawdopodobniej wtedy to 29-latek upatrzył sobie rówieśnika na ofiarę. Wysiadł za nim na przystanku i od razu zaczepił nieznajomego. Wmówił mu, że jest policjantem podejrzewającym go o posiadanie narkotyków. Zaskoczony mężczyzna nie dawał wiary wypowiedziom fałszywego stróża prawa, który nie chciał okazać służbowej legitymacji. Mimo to ze strachu podporządkowywał się wszystkim jego poleceniom.

Całą sytuacją zainteresował się operator miejskiego monitoringu. Kiedy zauważył, że „policjant” szarpiąc ofiarę, siłą oparł ją o mur okolicznego budynku, zaalarmował prawdziwych funkcjonariuszy. Tomasz S. kopiąc w nogi rówieśnika, kazał stanąć tyłem do siebie i zaczął przeszukiwać wszystkie kieszenie bezbronnego. Po chwili na Belgradzkiej byli już mokotowscy mundurowi. Niestety tuz przed nimi przestępca uciekł i to nie z pustymi rękami. Zdołał zabrać telefon i z łupem „zapadł się pod ziemię”.

Kryminalni z Mokotowa nie mogli pozwolić, aby przestępca podający się za policjanta krzywdził niewinnych i bezbronnych ludzi. Dzięki pracownikowi miejskiego monitoringu przekazali miejscowym patrolom dokładny rysopis oszusta. Po kilkunastu dniach w radiostacjach rozległ się komunikat o pojawieniu na Belgradzkiej poszukiwanego Tomasza S. Był ubrany inaczej niż w dniu przestępstwa, mimo tego, czujność i profesjonalizm tego samego operatora „wytropiły” 29-latka. Dzięki niemu i natychmiastowej reakcji strażników miejskich, podejrzany zaraz trafił w policyjne ręce.

Zaskoczony całą sytuacją Tomasz S. wiedział, że żadne kłamstwa i wprowadzanie w błąd mundurowych nie mają sensu. Szybko przyznał się do popełnionego na rówieśniku rozboju. Nie chciał jednak niczego tłumaczyć ani wyjaśniać. Nazajutrz usłyszał zarzut przestępstwa, którego dopuścił się kilkanaście dni wcześniej. Może mu grozić kara nawet do 12 lat więzienia, ale o tym zadecyduje prokurator. Kryminalni sprawdzają, czy to jedyne przestępstwo mężczyzny jakie ma na sumieniu. Do tego wiedzą już gdzie znajduje się łup zabrany pokrzywdzonemu. Odzyskanie telefonu i „rozliczenie” pasera, który go użytkuje jest już jedynie kwestią czasu.

ao

 

Powrót na górę strony